piątek, 28 listopada 2014
"podobno nie wierzysz w marzenia, ale się nie podajesz w tej sprawie ;)"
Nie wierzę w coś co po prostu jest niemożliwe, nie wiem o jaką sprawę ci
chodzi, ale poddaje się, może ci się wydawać, ale jakoś próbuję nie
pokazywać tego bólu, który doświadczam przy próbach spełniania marzeń,
jedno marzenie tak przecierpiałam więc dotrwam do końca, ale inne, na
inne nie mam siły, mimo wszystko jestem zbyt słaba, tylko udaję wesołą,
silną, nie przejmująca się innymi, tak na prawdę jestem wrażliwa i z
wieloma rzeczami nie daję sb po prostu rady." Marzenia się nie spełniają
o ile do nich nie dążysz", lecz dla mnie wymagają zbyt wielkiego bólu, a
ten ból psychiczny jest większy od tego fizycznego, który przeżywam. Są
marzenia, których nie spełnię między innymi przez mój wygląd i to jaka
jestem, więc marzenia zawsze pozostają tylko marzeniami...
( źródło: internet.)
poniedziałek, 24 listopada 2014
Czym jest strach ?
Każdy strach był inny, nie do opisania, mniejszy, większy, to nie ma znaczenia, ale był,
jest, trwa, są rzeczy, których nigdy nie przestanę się bać i nie są to wymyślone potwory, duchy
w większości ten strach tworzą ludzie...
jest, trwa, są rzeczy, których nigdy nie przestanę się bać i nie są to wymyślone potwory, duchy
w większości ten strach tworzą ludzie...
Nie wiem, czy strach powstał z wyolbrzymienia
Nie wiem, czy to jest tylko nasze wyobrażenie
Nie wiem czy jest stworzony przez ludzi
Nie wiem czy jest stworzony przed ludźmi
Ale wiem jedno
Jest.
*
*
Większość ludzi boi się samotności
Boi się o drugiego człowieka
Boi się o to że nie da rady
Boi się że będzie sam
a ja ?
Ja boję się tego, że nikt nie zaakceptuje mnie
Tego że mnie nie zrozumie
Czy to też znaczy " strach przed samotnością ? "
:
Strach,
Największy strach
to strach
przed niezrozumieniem
:
:
Alicja
w Krainie Rzeczywistości
Rozdział
I
świat pełen
gniewu
Za górami, za lasami żyła
sobie pewna dziewczynka... tylko że ta opowieść nie zaczyna się
szczęśliwie, ani tak się nie kończy.
Nella siedziała w kącie
małego pokoju zwinięta w kłębek.
Ta czarnowłosa dziewczynka
różniła się od swoich rówieśniczek.
Siedziała wśród szarości
czterech ścian. Czy ja coś
znaczę? Czy ten świat coś znaczy? Czy on istnieje, czy to tylko
sen?
Do pokoju wolnym krokiem
weszła jej mama.
- Nelko dziś twoje 13
urodziny w nagrodę pójdziemy ci kupić jakieś nowe ubrania w
centrum handlowym- dziewczynka spojrzała na zawsze uśmiechniętą
mamę
– No .. dobrze.-
Dzień zwykły, dzień,
spokojny, a jednak zawszę uśmiech na twarzy jest tylko kłamstwem.-Wyszły z pokoju, Przebrała
się w czarną spódniczkę i podartą skórzaną kurtkę, a pod nią
bluzkę z czerwonymi wzorami, na nogach miała założone glany.
Wolnym krokiem wyszła z pokoju. Była wiosna. Dlaczego
ten świat jest taki radosny? Czy on zawsze się ciesz z tego zła,
którym jest obarczony? Szły wolnym krokiem, przeszły obok
rozkwitniętego parku i zobaczyła centrum handlowe, które stał w
płomieniach. Miał srebrny kolor i parę wielkich drzwi, a w nich
widziała ludzi- skaczących przez okna.
-Nelko dlaczego się
zatrzymałaś?- zapytała jej mama- Ale ja nie chcę tam iść...-odpowiedziała dziewczynka
- Daj spokój przecież lubisz tam chodzić- mama kontynuowała z zdziwieniem
- Nie chcę!- krzyknęła
i pobiegła w kierunku ciemnego parku. Kobieta zaczęła biec za
nią.– Nelciu stój !!- nie zdążyła jej dogonić.
Może
to tylko drwina, drwina świata... Bo on nie przejmuję się tym, ze
ludzie giną, bo to piękny słoneczny dzień... To nie ma sensu...
Świat nie ma sensu.
Po
chwili dziewczynka szła wolniej, przechodziła przez
park,było tam ciemno drzewa wyglądały jakby chciały zacząć
tańczyć przy melodii wiatru wiejącego lekko, szła zamyślona
myślała jednocześnie o wszystkim i o niczym... miała mętlik w
głowie. Po co ona mnie
śledzi, po co ona o mnie dba, przecież i tak to wszystko się
skończy tego nie będzie.. mnie nie będzie. A dlaczego ja mam
uciekać, albo nie dlaczego oni mnie więżą? Nie nie oni mnie
więżą, świat mnie więzi. Podążając z tymi myślami
szła przez ciemny las. Nagle spotkała chłopaka o czarnych dość
długich włosami, był wysoki jak na swój wiek, ale strasznie
szczupły. Miał na sobie czerwoną poszarpana bluzkę i czerwono
czarne spodnie, a buty długie o czarnym i czerwonym kolorze.
-Hej ty!- chłopak
wskazał ją palcem– Chodź tutaj! Nella niepewnie, ale podeszła
do tajemniczego chłopaka
- Kim ty jesteś?-
zapytała– Musisz uciekać! Niedługo znów cię tam zamkną.- Dziewczynka spoglądnęła się za siebie w pośpiechu wymamrotała– Cześć!- i znów ruszyła przed siebie w kierunku starej opuszczonej kamienicy.
Nella ukryła się w starej
kamienicy dokąd zawsze uciekała.
Czy świat naprawdę nie ma kolorów, czy dobro już tu nie istnieje?
Czy to tylko sen? Albo wielkie więzienie? Dotarła do
kamienicy, a tam powitała ją serdecznie staruszka: niska trochę
przygarbiona, ale zawsze uśmiechnięta.
-Dzień dobry słoneczko!
Oh, już się martwiłam. Nie możesz wychodzić z domu na tak
długo- powiedziała stawiając przed nią gar gorącej pomidorówki.
Nella usiadła przy stole.-Przepraszam.- powiedziała ze smutkiem- Już nie będę.
-No już nie smuć się tylko jedz póki gorące!- Dziewczynka zjadła talerz zupy i poszła się położyć w pokoju, nie był piękny, ale już się przyzwyczaiła do niego ponieważ bywała tam często.
W nocy Nella poszła do
lasu gdzie zawszę spotykała swoich znajomych. Wiedziała, że nie
może spotykać się z nimi w dzień. Gdy weszła do ciemnego lasu
zza krzaków usłyszała wołanie.
- O! Nella wreszcie
wróciłaś martwiliśmy się, że coś ci się stało.- Zza
krzaków wyszła dziewczynka o długich białych włosach długości
podobnej do włosów nastolatki
-Ja też się za tobą
stęskniłam– odpowiedziała czarnowłosa Dziewczynka miała na sobie
szpitalną sukienkę trochę okrwawioną co nie przeszkadzało
Nelli. Co u ciebie?- zapytała Nella.
-Ostatnio widziałam jak
zawala się centrum handlowe.- Ja też, właśnie szłam tam z tą panią gdy to się stało, nie wiem dlaczego ona tego nie zauważyła – odpowiedziała Nella.
-Czasem zapominasz, że ona jest chora.... przecież inaczej by cię ciągle nie szukała!
-Ona jest jakaś dziwna
- Przed chwilą od niej
uciekłam- odpowiedziała Nella swojej koleżance-Właśnie i potem dziwić się, Przez to myśli, że jesteś jej córką- powiedziała dziewczynka
-Słyszysz to?- Zapytała Nell
- Chyba, ktoś płaczę-
po chwili zastanowienia poszły sprawdzić co to był za odgłos. To
była dziewczynka
- Co się stało?
- Zgubiłam się-
powiedziała i jeszcze mocniej zaczęła płakać.-Zaraz poszukamy twojej mamy- wyszły z lasu trzymając dziewczynkę za rączkę.
O patrz tam stoi-to nie była mama dziewczynki tylko stojąca policja wraz z mamą Nelli
- Córeczko kochanie tak
się martwiłam- Gdy Nella odwróciła się aby sprawdzić gdzie
podziała się dziewczynka i jej przyjaciółka zobaczyła za sobą
tylko las... ciemny, z wysokimi drzewami, budzący grozę, strach;
dziewczynek nie było. -Nelciu chodź muszę
zawieść cię do szpitala -Dziewczynka próbowała się wyrwać z
jej objęć, ale straciła przytomność w pewnym momencie. Po
jakimś czasie Nella obudziła się w szpitalu. Oh Nelciu tak się
martwiłam, co ty wyprawiasz?- zapytała jej " Mama".
-Nic nie robię po prostu co chwilę chcesz żebym tu siedziała nie mogę wrócić do prawdziwego domu. Kim ty w ogóle jesteś?- zapytała Nella kobietę
- Ja jestem twoją mamą.
- Jasne- wstała z łóżka i podeszła do okna. Świat, może my tylko sobie go wyobrażamy ? Może każdy widzi go innym? Ale ja widzę go złym. Może on jest zły ? Może to tylko sen? Ale czym jest sen. czymś nierzeczywistym który widzimy w rzeczywistości. Czy to jest rzeczywistość ? Na drugi dzień Nella nadal walczyła o powrót do domu. Czy Rzeczywiście coś ze mną nie tak? Rzeczywistość.. coś prawdziwego.. jak coś ma być prawdziwe , a coś wymyślone, przecież wszystko o czym myślimy i co widzimy jest prawdziwe.. przecież każda ta rzecz jest tu my ją widzimy może nie czujemy, ale wiemy, ze jest. Po jakimś czasie Nella wracała do domu, lecz potem znów jechała do szpitala. Hmm wolę być tu niż chodzić tam do tamtej szkoły.
-Nic nie robię po prostu co chwilę chcesz żebym tu siedziała nie mogę wrócić do prawdziwego domu. Kim ty w ogóle jesteś?- zapytała Nella kobietę
- Ja jestem twoją mamą.
- Jasne- wstała z łóżka i podeszła do okna. Świat, może my tylko sobie go wyobrażamy ? Może każdy widzi go innym? Ale ja widzę go złym. Może on jest zły ? Może to tylko sen? Ale czym jest sen. czymś nierzeczywistym który widzimy w rzeczywistości. Czy to jest rzeczywistość ? Na drugi dzień Nella nadal walczyła o powrót do domu. Czy Rzeczywiście coś ze mną nie tak? Rzeczywistość.. coś prawdziwego.. jak coś ma być prawdziwe , a coś wymyślone, przecież wszystko o czym myślimy i co widzimy jest prawdziwe.. przecież każda ta rzecz jest tu my ją widzimy może nie czujemy, ale wiemy, ze jest. Po jakimś czasie Nella wracała do domu, lecz potem znów jechała do szpitala. Hmm wolę być tu niż chodzić tam do tamtej szkoły.
Ale właśnie był ranek,
właśnie miała przygotowane lekcje, właśnie jadła śniadanie ,
właśnie szła do szkoły. W tym czasie zmieniała się jeszcze
bardziej. W szkole było ciepło lecz ona zawsze czuła chłód gdy
do niej wchodziła.
Ej patrzcie inna
idzie- zawołał chłopiec. - hahahaha i co psycholko, znowu tutaj? - zapytała ją „najfajniejsza„ dziewczyna z klasy ,lecz ona nie zwraca na nią uwagi. Położyła plecak pod ławkę i usiadła z notesem w ręku. Przybiegły do niej trzy dziewczyny ubranie ''modnie'' jak one mówią : „stylowo”.
- O Nella dawno cię nie widziałyśmy jak się czujesz brzydalcu? Z główką coś nie tak? - powiedziała jedna dziewczyna stojąca przed nimi miała na imię … hmm właśnie jak ona miała.. w sumie nie ważne...Ona nie była najgorsza było wiele innych gorszych dziewczyn ,a szczególnie chłopaków . Szkoła mimo wszystko nie jest tak dobra jak ją wszędzie przedstawiają , lecz dla Nelli nie była zła z tego powodu uczenia się czy niewyspania , lecz osób które w niej są. Inne dzieci nie lubiły szkoły bo musiały się uczyć lecz ona nie. Nikt jej nie lubił bo była inna. Dlaczego ?,bo nie chciała być tak sztuczna ,a oni ją zniszczyli. Była tajemniczą dziewczyną nie lubiła z nimi rozmawiać,nie była jak inne dziewczyny w jej wieku. Zaczęły się lekcje. Choć była inna , nie była zła uczennicą dobrze się uczyła. pierwsza lekcja- Polski ,a każda przerwa taka sama . Siedziała gdzieś osamotniona , a każdy kąt szkoły wydawał się jej być szary , choć szkoła jak od środka ,tak i na zewnątrz ,była pomalowana na wesołe kolory ...codziennie w szkole czuła to samo ,a gdy na przerwie nie siedziała sama to była wyśmiewana ,lub obmawiana,choć tego nikt „nie widział”. Inna . Czy każdy człowiek nie jest inny, czy inny znaczy zły? Bo ludzie chyba chcą być tylko swoimi klonami.. nic więcej... Gdy skończyła szkołę podjechał pod szkołę czarny samochód do którego wsiadła, była to jej mama zawiozła ją prosto do szpitala. Dziewczyna siedziała przytulając głowę do szyby i myśląc: Ten świat, jakkolwiek go nazwać nie jest ani dobry ani zły, w tym świecie są złe osoby nie on jest zły, albo są dobre osoby tylko gdzie one są? Były już na miejscu. Nella wysiadła,wolnym krokiem poszła w stronę bramy, weszła do „ swojego” pokoju. Rozłożyła swoje rzeczy i zaczęła czytać. Po chwili w rogu pokoju zauważyła białego królika zdecydowała się pobiec za nim , nagle znalazła się w innym pomieszczeniu w którym zaczęła pod nią załamywać się podłoga. I spadała a rzeczy wokół niej fruwały. Książki obrazy ubrania, wszystko. Po jakimś czasie znalazła się w zwykłym pokoju. Spadam..całe życie to jeden wielki upadek .. coraz głębszy.. na jego końcu czeka śmierć, może to dopiero początek dobra, lub coś gorszego, a może odpoczynek dla nas... Spadam, coraz niżej, czy dostanę kiedyś chwilę wytchnienia w upadku ?
Nella wpadła do dość
małej sali - Gdzie ja jestem? - zapytała i rozniosło się echo
po całym pokoju w kącie sali zauważyła coś co rozpoznała to
była jej mama, albo jak ona ją nazywa „pani”
Idź sobie! -
krzyczała. Wokół niej pojawiły się różne wspomnienia. Nagle w
kącie ujrzała białego kota. Nella patrzyła nie zdając sobie
sprawy gdzie się znalazła nagle coś,jakby magia przeniosło ją
na piękną polanę usianą kwiatami. Kot zmienił się tam w czarno
– szarego strasznie kościstego i zmęczonego kota , mimo to miał
zawsze szeroki uśmiech: - Alicjo gdzie podziała się jest twoja
piękna kraina czarów ? Musisz ją uratować ...Nella krzyknęła :
Ja nie jestem żadną Alicją !! z kimś mnie mylisz dodała już
uciszonym głosem.- Może twe imię brzmi inaczej ,lecz sprawdź w swoim sercu .- Mówiąc to odszedł spokojnym krokiem, a wokół Nelli pojawił się śluz ,a raczej ropa ,po prostu czarna maź ,kwiaty wokół niej zwiędły i cała polana zmieniła się w całkiem inny świat niż do tej pory był ,to był świat rzeczywistości ,ale raczej tej ,która jest często skrywana...
( P.S Za wszelkie błędy przepraszam, mogłam coś przeoczyć, a opowiadanie było pisane dość dawno. )
sobota, 22 listopada 2014
Filozoficzne rozważania Irs- Śmierć
Gdy słyszę słowo śmierć od razu widzę postać w czarnym płaszczu z kosą w
jednej ręce a latarnią w drugiej, ale wiem, ze jest to jedynie
personifikacja "stanu" w jaki kiedyś wejdzie każdy z nas. Stanu
"przejścia" z jednego świata do drugiego. Ludzie na daremnie próbują
wyróżnić różne rodzaje śmierci. Śmierć kliniczna, naturalna,
samobójstwo... nie ma czegoś takiego. Śmierć jest jedna, nie zmienna,
taka sama dla każdego z nas. Śmierć jest stanem kiedy nasze ciała
całkowicie odmawiają posłuszeństwa, mięśnie przestają się kurczyć, serce
przestaje bić, mózg przestaje pracować. Oddzielamy się od naszej
cielesności równocześnie tracąc ją. Ale czy tracimy ją bezpowrotnie?
Tego nie wiem. Tego nikt nie wie. Może dostajemy nowe ciało w tym
świecie. Może wędrujemy do innego i tam stajemy się cieleśni? Albo
zostajemy pozbawieni ciała już na zawsze stając się niematerialnymi
duchami? Może wędrujemy do świata gdzie to dusza jest cielesna, a ciało
nie? A może każda z tych opcji występuje z kilkoma innymi? Albo to co
się z nami stanie zależy od nas samych? Od tego jak żyliśmy? Albo naszej
decyzji tuż po śmierci? A może nasze dusze tak samo jak ciała ulegają
samounicestwieniu? Albo znikają od razu? Nie wiadomo. Ale na pewno każdy
z nas pozna kiedyś odpowiedź na pytanie " Co jest po śmierci?" jednak
nie będzie mógł dać odpowiedzi tym którzy jeszcze jej nie znają. Więc
lepiej po prostu żyć i nie głowić się aż tak nad tym, i tak prędzej czy
później poznamy odpowiedź na to pytanie. (Lepiej później) :)
Źródło:http://w996.wrzuta.pl/obraz/38o07gxRLde/kostucha
środa, 19 listopada 2014
Jeff The Killer
Postanowiłam was uraczyć historią którą znalazłam na tej stronce --> link
A więc nie przedłużając
NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA
DALEJ NA WOLNOŚCI.
Po tygodniach niewyjaśnionych zabójstw, groźny i tajemniczy morderca wciąż powiększa liczbę swoich ofiar. Znaleziono jednak młodego chłopca, który twierdzi, że przeżył atak zabójcy i odważnie opowiada swoją historię...
"Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy." mówi chłopiec. ,,Zauważyłem, że z jakiegoś powodu okno było otwarte, chociaż pamiętam, że zamykałem je, zanim położyłem się spać. Wstałem więc z łóżka, żeby je zamknąć ponownie. W końcu wgramoliłem się z powrotem pod kołdrę i próbowałem zasnąć. To właśnie wtedy ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Otworzyłem oczy i o mało nie wyskoczyłem z łóżka. Tam, w małym strumieniu światła wpadającym spomiędzy zasłon, zobaczyłem parę oczu.
To nie były normalne oczy; te były mroczne, złowieszcze, otoczone czernią… przerażały mnie. Ale wtedy ujrzałem jego usta. Długi, straszliwy uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły mi dęba. Postać stała tam, przeszywając mnie wzrokiem. Po chwili, która zdawać by się mogła wiecznością, powiedział to... Prostą frazę, ale wypowiedzianą w sposób, na który byłoby stać tylko człowieka obłąkanego.
Powiedział "Idź spać". Zacząłem krzyczeć, na co błyskawicznie zareagował. Wyciągnął nóż i wycelował go w moje serce, wskakując na łóżko. Próbowałem walczyć; kopałem, biłem, wykręcałem się, starając się zrzucić go z siebie. Wtedy do pokoju wbiegł mój ojciec. Mężczyzna rzucił w jego stronę nożem, trafiając go w ramię. Ten szaleniec z pewnością by go wykończył, gdyby nie jeden z sąsiadów, który zaalarmował policję.
Policjanci wjechali na parking przed domem i pobiegli w stronę drzwi frontowych. Mężczyzna odwrócił się i wybiegł na korytarz. Usłyszałem trzask tłuczonego szkła. Kiedy wyszedłem ze swojego pokoju, zobaczyłem, że okno z tylnej części domu zostało rozbite. Wyjrzałem zza pozostałej po nim ramy i patrzyłem za nim, jak znika w oddali. Mogę powiedzieć wam tylko jedno, nigdy nie zapomnę jego twarzy. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy."
Policja w dalszym ciągu szuka tego mężczyzny. Jeśli zobaczysz kogokolwiek, kto pasuje do opisu w tej historii, jak najszybciej zgłoś to do najbliższej komendy policji.
Jeff i jego rodzina przeprowadzili się do innego miasta. Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej będzie im się żyło na jednym z tych "ekstrawaganckich" osiedli. Jeff ze swoim bratem Liu nie mogli narzekać. Nowy, lepszy dom. Czego tu nie lubić? Wkrótce po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.
"Witajcie!" powiedziała kobieta. "Jestem Barbara, mieszkam w domu po drugiej stronie ulicy. Wraz z moim synkiem chcieliśmy się z wami zapoznać.” Barbara odwróciła się i zawołała swojego syna. "Billy, to są nasi nowi sąsiedzi.". Billy przywitał się i pobiegł dalej bawić się na podwórku.
"Cóż," powiedziała mama Jeffa, "jestem Margaret, to mój mąż Peter, a to moi dwaj synowie, Jeff i Liu". Kiedy już się wszyscy przywitali, Barbara zaprosiła ich na przyjęcie urodzinowe jej syna. Jeff z bratem chcieli odmówić, jednak ich matka wyprzedziła ich, mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną skończyli się rozpakowywać, Jeff poszedł do swojej matki.
"Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, nie jestem już małym, głupim dzieckiem."
"Jeff…" rzekła jego matka, "Dopiero się wprowadziliśmy; powinniśmy pokazać, że chcemy spędzać czas z naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie i koniec." Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał, bo wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś zadecyduje.
Wszedł po schodach do swojego pokoju, usiadł na łóżku i przez pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu... dziwne uczucie, lecz on je zignorował. Pomyślał, że to tylko dziwne uczucie. Usłyszał jak matka woła go, by wziął swoje rzeczy, więc poszedł po nie na dół.
Następnego dnia Jeff zszedł na dół, aby zjeść śniadanie i przygotować się do szkoły. Gdy jadł, znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował. Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły, poszli na przystanek autobusowy. Gdy już byli na przystanku i czekali na autobus nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczyło nad nimi, centymetry nad ich głowami. Obaj od razu odskoczyli. „Hej, co ty robisz?”.
Dziecko "wylądowało" i obracając się do nich, kopnęło deskorolkę tak, aby mogło ją złapać w ręce. Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok młodszy od Jeffa. Ubrany był w koszulkę marki Aeropostale i podarte, niebieskie jeansy.
"No, no, no. Wygląda na to, że mamy świeże mięso.". Nagle pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi ogromny. "Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy się wam przedstawić. To jest Keith.". Jeff i Liu spojrzeli na chudego dzieciaka. Miał tak głupkowatą twarz, że można by od niego oczekiwać pomocników. "A to jest Troy". Spojrzeli na grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu. Ten dzieciak wyglądał jakby nigdy nie ćwiczył i chyba nie mógł kucać.
"I ja…" powiedział pierwszy dzieciak. "…jestem Randy. Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego dzieciaka obowiązuje pewna cena. Chyba mnie rozumiecie?". Liu wstał gotowy do walki, ale Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. "Tsk, tsk, tsk! Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy, ale widzę, że musimy użyć cięższych środków.". Randy podszedł do Liu i wyciągnął mu z kieszeni portfel. Jeffa znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne, piekące. Jeff wstał, ale Liu dał mu znać, żeby usiadł, lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.
"Posłuchaj mały śmieciu, oddaj mojemu bratu portfel albo…!". Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i wyciągnął z niej nóż.
"Oh? I co zrobisz?" powiedział Randy, po czym Jeff dał mu pstryczka w nos. Randy chciał uderzyć Jeff’a w twarz, lecz zanim to zrobił, Jeff chwycił jego pięść i połamał mu nadgarstek. Gdy Randy darł się wniebogłosy, Jeff wyrwał nóż z jego dłoni. Troy i Keith próbowali zaatakować go, lecz on był zbyt szybki. Powalił Randy'ego na ziemię. Keith prawie zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w ramię Keith’a. Keith upuścił swój nóż i upadł na ziemię, krzycząc. Troy spróbował tego samego, lecz Jeff nawet nie potrzebował noża. Uderzył go prosto w brzuch. Troy wymiotując, osunął się na ziemię, a Liu tylko patrzył na Jeff'a z podziwem.
"Jeff, jak t-t-ty t..." tylko to Liu był w stanie wypowiedzieć. Zobaczyli, że jedzie ich autobus i wiedzieli, że obwinią ich za to wszystko, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy biegli, odwrócili się i zauważyli, że kierowca autobusu podbiegł do Randy’ego i innych. Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie mieli zamiaru powiedzieć, co się stało. Tylko siedzieli na lekcjach i słuchali. Liu myślał, że Jeff po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było coś więcej. Coś... mrocznego. To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeff’a, znikło, gdy kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc kogoś, czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi i nie czuł go już w szkole. Nawet, gdy szedł do domu blisko przystanku autobusowego i prawdopodobnie nigdy więcej nie jeździł autobusem, czuł by się szczęśliwy. Kiedy wrócili do domu, rodzice zapytali ich, jak minął dzień. Jeff odpowiedział nieco złowrogim głosem "To był piękny dzień.".
Następnego ranka Jeff usłyszał pukanie do drzwi frontowych. Gdy zszedł na dół, zobaczył dwóch policjantów stojących w drzwiach. Jego matka spojrzała na niego gniewnym wzrokiem.
"Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś troje dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani synu!". Wzrok Jeff'a powędrował na podłogę, pokazując matce, że to prawda.
"Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami.".
"Młody człowieku," powiedział jeden z policjantów, "znaleźliśmy troje dzieci dźgniętych, a jednego z obrażeniami wewnętrznymi. Mamy świadków, że sprawca uciekł z miejsca zbrodni. Więc co masz nam do powiedzenia?". Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji. Mógł powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie było dowodów kto zaczął bójkę. Nie mogli powiedzieć, że uciekali, bo naprawdę tak było. Jeff nie mógł obronić ani siebie, ani Liu.
"Synu, zawołaj swojego brata." Jeff nie mógł tego zrobić od pobicia tych dzieciaków.
"Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać.". Policjanci spojrzeli na siebie i skinęli głowami.
"No, to wygląda na rok w więzieniu...".
"Czekajcie!" krzyknął Liu, trzymając w dłoni nóż. Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.
"To byłem ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!". Liu podwinął swoje rękawy, odkrywając różne zadrapania i siniaki. Wyglądały, jakby były po bójce.
"Najpierw odłóż ten nóż." powiedział jeden z policjantów. Liu rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry i podszedł do policjantów.
"Nie, Liu! Przecież to byłem ja! Ja to zrobiłem!". Po twarzy Jeff'a zaczęły spływać łzy.
"Ah, biedny braciszku. Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie stąd.". Policja zabrała Liu do samochodu.
"Liu, powiedz im! Powiedz im! To ja pobiłem te dzieciaki!". Matka Jeffa położyła ręce na jego ramionach.
"Jeff, proszę cię. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu. Przestań już.". Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później ojciec Jeff'a przyjechał. Widział twarz Jeff'a i wiedział, że coś jest nie tak.
"Synu, co się stało?". Jeff nie mógł nic powiedzieć z powodu płaczu. Jego matka weszła z ojcem do domu, żeby opowiedzieć mu złe nowiny. Jeff został na podjeździe i płakał. Po jakiejś godzinie wrócił do domu. Widział, że rodzice są tak samo zszokowani, smutni jak i rozczarowani. Nie mógł na nich patrzeć. Wolał nawet nie myśleć, co rodzice sądzą o Liu, podczas gdy to była wina Jeff'a. W końcu poszedł spać, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomni o całej sprawie.
Dwa dni później, odkąd wsadzili Liu za kratki, nie było od niego żadnych wieści. Jeff nie miał znajomych do odwiedzenia. Nic tylko smutek i poczucie winy. Aż do soboty, kiedy mama Jeff'a obudziła go z uśmiechniętą, słoneczną twarzą.
"Jeff, dziś jest ten dzień." powiedziała jego matka, odsłaniając zasłony i wpuszczając światło do jego pokoju.
"J-jaki dzień?" powiedział w półśnie Jeff.
"Urodziny Billy'ego.". Po tych słowach Jeff całkowicie się obudził.
"Mamo, ty żartujesz, prawda? Nie myśl, że pójdę na urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak..." zrobił długą przerwę.
"Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie. A teraz ubierz się." powiedziała matka Jeff'a, po czym zeszła na dół, aby się przygotować. Kiedy Jeff wreszcie zmusił się, aby wstać, wziął pierwszą lepszą koszulkę i parę jeansów i zszedł na dół. Zobaczył, że jego ojciec jest ubrany w garnitur, a jego matka w suknię. Zdziwił się, dlaczego ubrali się w takie eleganckie rzeczy na imprezę jakiegoś dzieciaka.
"Synu, to wszystko, w co się ubierasz?" zapytała mama Jeffa. "To lepsze niż takie eleganckie ubrania." powiedział Jeff. Jego matka zignorowała wielką chęć, aby na niego nakrzyczeć i po prostu uśmiechnęła się.
"Jeff, może jesteśmy za bardzo elegancko ubrani, ale może zrobimy na nich dobre wrażenie." powiedział ojciec Jeff'a. Jeff burknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju.
"Ja nie mam żadnych takich "eleganckich" ubrań!" krzyknął ze swojego pokoju.
"Po prostu weź coś." powiedziała jego matka. Przejrzał całą swoją szafę w poszukiwaniu czegoś eleganckiego. Znalazł czarne, dresowe spodnie, które ubierał na specjalne okazje i podkoszulkę. Nie mógł znaleźć koszulki, którą mógłby założyć. Rozejrzał się, ale znalazł tylko koszule w paski i wzorki. Nic, co mógłby założyć z dresowymi spodniami. W końcu znalazł białą bluzę z kapturem i włożył ją.
"Ty w tym idziesz?" powiedzieli razem jego rodzice. Jego matka spojrzała na zegarek. "Nie ma czasu na przebieranki. Chodźmy już." powiedziała, po czym usłyszała jak Jeff z ojcem wychodzą z domu. Razem przeszli przez ulicę do domu Barbary i Billy'ego. Zapukali i ukazała im się Barbara, zupełnie jak rodzice Jeff'a, przesadnie ubrana. Gdy weszli do domu zobaczyli, że tam są tylko dorośli. Żadnych dzieci.
"Dzieci są na podwórku. Jeff, co ty na to, żebyś poszedł je poznać?" powiedziała Barbara.
Jeff wyszedł na podwórko i zobaczył, że było tam pełno dzieci. Wszyscy biegali w dziwacznych, kowbojskich strojach, strzelając do siebie z plastikowych pistolecików. Nagle do Jeff'a podbiegł dzieciak, wręczając mu pistolecik i kapelusz.
"Cześć, chcesz się pobawić?" powiedział.
"Eee, nie. Jestem za stary na takie rzeczy" powiedział Jeff. Dziecko spojrzało na niego miną proszącego szczeniaka.
"Proszę?" powiedziało dziecko. "No dobra." powiedział Jeff. Założył kapelusz, wziął pistolecik i zaczął "strzelać" do innych dzieci. Na początku wydawało mu się to bezsensowne, ale po chwili wydawało mu się nawet trochę fajne. Może to nie było "cool", ale to był pierwszy raz, kiedy choć na chwilę zapomniał o Liu. Jeff bawił się tak, aż usłyszał dziwaczny dźwięk. Dźwięk jeżdżącej deskorolki. Po chwili Randy, Troy i Keith przeskoczyli ogrodzenie na swoich deskorolkach. Jeff upuścił swój plastikowy pistolet i zrzucił kapelusz. Randy patrzył na Jeff'a z nienawiścią w oczach.
"Witaj, Jeff" powiedział Randy. "Mamy parę niedokończonych spraw.". Jeff zobaczył, że Randy ma posiniaczoną twarz."Też tak myślę. Zajebię cię, za to, że wpakowałeś mojego brata za kratki.”.
Randy zdenerwował się. "Oh, bardzo śmieszne, wiesz, że ja i tak wygram. Może skopałeś nam tyłki kiedyś, ale nie dzisiaj." powiedział Randy, po czym ruszył na Jeff'a. Obaj upadli na ziemię. Randy uderzył Jeffa w nos, a Jeff złapał go za uszy i przyłożył mu "z główki", odpychając go od siebie. Po chwili wstali na nogi. Dzieci krzyczały, a rodzice wybiegali z domu. Troy i Keith wyciągnęli z kieszeni pistolety.
"Niech nikt nie przerywa, bo polecą flaki!" powiedzieli. Randy wyciągnął nóż i wbił go w ramię Jeffa.
Jeff wydarł się wniebogłosy i upadł na kolana. Randy bezlitośnie kopał go w twarz. Po trzech kopach Jeff chwycił nogę Randy'ego i przekręcił ją, co spowodowało, że upadł na ziemię. Jeff wstał i poszedł w kierunku tylnych drzwi. Troy chwycił go.
"Potrzebujesz pomocy?". Chwycił Jeffa za kołnierz i przerzucił go przez drzwi. Gdy Jeff próbował wstać, Randy powalił go na ziemię, i kopał go tak długo, aż zaczął kasłać krwią.
"No dawaj Jeff! Walcz ze mną!". Przeciągnął Jeff'a do kuchni. Randy widząc butelkę wódki na stole, roztrzaskał ją na głowie Jeff'a.
"Walcz!". Randy przeciągnął Jeff'a do salonu.
"No dalej Jeff! Spójrz na mnie!". Jeff podniósł wzrok. Jego twarz była cała zakrwawiona. "To ja wpakowałem twojego brata za kratki! A ty będziesz siedział i pozwolisz mu tam gnić przez cały rok! Powinieneś się wstydzić!". Jeff zaczął się podnosić.
"Oh, wreszcie zacząłeś się podnosić.". Jeff już wstał. Na jego twarzy była krew i wódka. Znowu doznał tego dziwnego uczucia, ale wcześniej nie było tak silne. "Wreszcie. Wstał!" krzyknął Randy i pobiegł z zamiarem zaatakowania Jeffa. To wtedy to się zdarzyło. Coś w Jeffie pękło. Jego psychika została całkowicie zniszczona, racjonalne myślenie znikło. Jedyne, co teraz potrafił, to zabijać. Chwycił Randy'ego i z dużą siłą rzucił nim o ziemię. Stanął nad nim i z ogromną siłą uderzył go prosto w serce, które się zatrzymało. Kiedy Randy próbował złapać oddech, Jeff bił go. Cios za ciosem. Krew tryskała z jego ciała, aż złapał ostatni oddech i umarł.
Każdy teraz patrzył na Jeffa. Rodzice, płaczące dzieci, nawet Troy i Keith, którzy niewiele myśląc, wycelowali bronie w Jeffa. Jeff widząc wycelowane w niego pistolety, pobiegł schodami na górę. Kiedy biegł, Troy i Keith otworzyli do niego ogień, lecz każdy strzał pudłował. Troy i Keith pobiegli za Jeff'em. Kiedy wystrzelili ostatnie naboje, Jeff skradając się, wszedł do łazienki. Chwycił stojak na ręcznik i wyrwał go ze ściany. Do łazienki wtarli Troy i Keith z nożami w dłoniach.
Troy podbiegł z nożem do Jeffa, który uderzył go stojakiem na ręcznik w twarz. Troy bezwładnie opadł na ziemię, więc zostali tylko Jeff i Keith. Keith był bardziej zwinny, więc kiedy Jeff wymachiwał stojakiem, Keith wyrzucił nóż i chwycił Jeffa za szyję. I rzucił nim o ścianę. Z górnej półki spadł na nich wybielacz. Palił ich obu i obaj zaczęli krzyczeć. Jeff wytarł oczy najlepiej jak mógł. Kiedy Keith jeszcze krzyczał z bólu, Jeff wziął z powrotem do ręki stojak na ręczniki. Celnie rozwalił metalowym stojakiem głowę Keith'owi. Kiedy Keith już leżał zakrwawiony na ziemi, towarzyszył mu złowieszczy uśmiech.
"Co w tym takiego śmiesznego?!" zapytał Jeff. Keith wyciągnął zapalniczkę i włączył ją. "To," powiedział, "że jesteś pokryty wybielaczem i alkoholem.". Jeff szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, a Keith rzucił na niego zapalniczkę. Alkohol i wybielacz w kontakcie z ogniem wybuchły. Gdy alkohol zwęglił jego skórę, wybielacz ją wybielił. Próbował się ugasić, lecz nic nie pomagało. Jeff darł się w niebogłosy. Alkohol sprawił, że był chodzącym płomieniem. Wyszedł na korytarz i spadł ze schodów. Wszyscy krzyczeli, gdy zobaczyli Jeff'a, ledwo żywego, płonącego człowieka. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była jego matka, która próbowała go ugasić. Wtedy stracił przytomność.
Kiedy Jeff się obudził, poczuł, że ma bandaże na twarzy. Nic nie widział, ale czuł, że ma je również na ramieniu i szwy na całym ciele. Próbował wstać, lecz uświadomił sobie, że ma w ramieniu jakąś rurkę. Wtedy przybiegła pielęgniarka.
"Myślę, że jeszcze nie powinieneś wstawać." Powiedziała, kładąc go z powrotem na łóżku i poprawiając rurkę w jego ramieniu. Jeff usiadł. Nic nie widział. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Po długich godzinach usłyszał swoją matkę.
"Kochanie, jak się czujesz?" zapytała. Jeff nie mógł odpowiedzieć. Jego twarz była zakryta bandażami, więc nie mógł w ogóle mówić. "Kotku, mam wspaniałe wieści. Po tym wszystkim policja uznała za winnego Randy’ego i powiedziała, że zwolni Liu". Jeff wstał jak najszybciej potrafił, lecz przypomniał sobie, o rurce w jego ramieniu. "Liu wyjdzie jutro, będziecie mogli znowu być razem.".
Matka Jeff'a uścisnęła go i pożegnała się. Przez następne tygodnie Jeff był odwiedzany przez rodzinę.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zdejmowania bandaży. Jego rodzina niecierpliwiła się. Czekali aż doktor usunie ostatni bandaż zakrywający jego twarz.
"Miejmy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać." powiedział doktor, ściągając bandaż z twarzy Jeff'a.
Matka Jeffa krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem patrzyli z obrzydzeniem.
"C-co się stało z moją twarzą?" zapytał Jeff, po czym wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Spojrzał w lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz była... okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni, jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej twarzy. Była teraz szorstka. Spojrzał na swoją rodzinę, a potem znowu w lustro.
"Jeff..." powiedział Liu. "Ona wcale nie jest taka zła...".
"Nie jest taka zła?!" zapytał Jeff. "Ona jest perfekcyjna!". Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyła, że jego lewe oko i ręka drgały.
"Uh... Jeff, dobrze się czujesz?".
"Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy! Ha ha ha ha haaaaaaa! Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!". Nie mógł przestać się śmiać. Pogładził znowu swoją twarz i spojrzał w lustro. Co to spowodowało? Więc, pamiętasz jak Jeff i Randy walczyli? Coś w jego umyśle, w jego psychice, pękło. On teraz był tylko szaloną maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym nie wiedziała.
"Doktorze," zapytała mama Jeffa. "czy mój syn ma... No wie pan... w porządku w głowie?".
"Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po paru tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny.".
"Dobrze, dziękuje doktorze.”. Matka Jeffa spojrzała na niego „Jeff, kotku, wracamy do domu.".
Jeff oderwał twarz od lustra. Jego twarz dalej miała ten straszny uśmiech. "Dobrze mamo. Ha ha haaaaaaaa!". Matka spojrzała na niego i wzięła za ramiona i poszła z nim po ubrania.
„To ubrania, w których przyszedłeś.” powiedziała pielęgniarka z recepcji. Matka Jeffa spojrzała na czarne, dresowe spodnie i białą bluzę z kapturem, które miał na sobie jej syn. Teraz były czyste. Nie było na nich krwi, a dziury były zaszyte. Mama Jeff’a wróciła do pokoju i podała mu ubrania. Potem wszyscy wyszli, nie wiedząc, że to ostatni dzień ich życia.
Później tej nocy matkę Jeff'a obudził dźwięk dochodzący z łazienki. Tym dźwiękiem był płacz. Powoli weszła do łazienki, aby zobaczyć co się dzieje. Ujrzała potworny widok. Jeff trzymał nóż i wycinał uśmiech na jego policzkach.
"Jeff, co ty robisz?" zapytała.
Jeff spojrzał na matkę "Mamusiu, nie mogłem się ciągle uśmiechać. To po chwili bolało. Ale teraz mogę się uśmiechać wiecznie.". Matka Jeffa zobaczyła jego oczy, okrążone w czerni.
"Jeff, twoje oczy!". Jego oczy wyglądały, jakby nie miały się nigdy zamknąć.
"Nie mogłem widzieć mojej twarzy. Moje oczy zamykały się ze zmęczenia, więc spaliłem swoje powieki, więc teraz będę mógł wiecznie widzieć siebie, moją nową twarz". Jego matka powoli zaczęła się wycofywać, widząc, że jej syn postradał zmysły. "Co się stało, mamusiu? Czyż nie jestem piękny?!".
"Jesteś synku.” powiedziała. „ P-pozwól mi pójść do tatusia, żeby mógł zobaczyć twoją nową twarz.". Matka wbiegła do sypialni, budząc ojca. "Kotku, weź broń. Nasz...". Zaniemówiła, gdy zobaczyła w progu Jeff'a trzymającego nóż.
"Mamusiu. Okłamałaś mnie.". To ostatnie słowa jakie usłyszeli, zanim Jeff ruszył na nich i zadźgał.
Liu obudził się od tych dźwięków. Nie słyszał nic więcej, więc zamknął oczy i próbował zasnąć, lecz ogarnęło go dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. Kiedy się obrócił, Jeff zatkał jego usta ręką. Jeff powoli wyciągnął nóż, gotowy poderżnąć mu gardło. Liu próbował się wyrwać.
"Ciiiiiiiiii, idź spać." powiedział Jeff.
A więc nie przedłużając
Irs
Wycinek z lokalnej gazety:
NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA
DALEJ NA WOLNOŚCI.
Po tygodniach niewyjaśnionych zabójstw, groźny i tajemniczy morderca wciąż powiększa liczbę swoich ofiar. Znaleziono jednak młodego chłopca, który twierdzi, że przeżył atak zabójcy i odważnie opowiada swoją historię...
"Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy." mówi chłopiec. ,,Zauważyłem, że z jakiegoś powodu okno było otwarte, chociaż pamiętam, że zamykałem je, zanim położyłem się spać. Wstałem więc z łóżka, żeby je zamknąć ponownie. W końcu wgramoliłem się z powrotem pod kołdrę i próbowałem zasnąć. To właśnie wtedy ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Otworzyłem oczy i o mało nie wyskoczyłem z łóżka. Tam, w małym strumieniu światła wpadającym spomiędzy zasłon, zobaczyłem parę oczu.
To nie były normalne oczy; te były mroczne, złowieszcze, otoczone czernią… przerażały mnie. Ale wtedy ujrzałem jego usta. Długi, straszliwy uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły mi dęba. Postać stała tam, przeszywając mnie wzrokiem. Po chwili, która zdawać by się mogła wiecznością, powiedział to... Prostą frazę, ale wypowiedzianą w sposób, na który byłoby stać tylko człowieka obłąkanego.
Powiedział "Idź spać". Zacząłem krzyczeć, na co błyskawicznie zareagował. Wyciągnął nóż i wycelował go w moje serce, wskakując na łóżko. Próbowałem walczyć; kopałem, biłem, wykręcałem się, starając się zrzucić go z siebie. Wtedy do pokoju wbiegł mój ojciec. Mężczyzna rzucił w jego stronę nożem, trafiając go w ramię. Ten szaleniec z pewnością by go wykończył, gdyby nie jeden z sąsiadów, który zaalarmował policję.
Policjanci wjechali na parking przed domem i pobiegli w stronę drzwi frontowych. Mężczyzna odwrócił się i wybiegł na korytarz. Usłyszałem trzask tłuczonego szkła. Kiedy wyszedłem ze swojego pokoju, zobaczyłem, że okno z tylnej części domu zostało rozbite. Wyjrzałem zza pozostałej po nim ramy i patrzyłem za nim, jak znika w oddali. Mogę powiedzieć wam tylko jedno, nigdy nie zapomnę jego twarzy. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy."
Policja w dalszym ciągu szuka tego mężczyzny. Jeśli zobaczysz kogokolwiek, kto pasuje do opisu w tej historii, jak najszybciej zgłoś to do najbliższej komendy policji.
Jeff i jego rodzina przeprowadzili się do innego miasta. Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej będzie im się żyło na jednym z tych "ekstrawaganckich" osiedli. Jeff ze swoim bratem Liu nie mogli narzekać. Nowy, lepszy dom. Czego tu nie lubić? Wkrótce po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.
"Witajcie!" powiedziała kobieta. "Jestem Barbara, mieszkam w domu po drugiej stronie ulicy. Wraz z moim synkiem chcieliśmy się z wami zapoznać.” Barbara odwróciła się i zawołała swojego syna. "Billy, to są nasi nowi sąsiedzi.". Billy przywitał się i pobiegł dalej bawić się na podwórku.
"Cóż," powiedziała mama Jeffa, "jestem Margaret, to mój mąż Peter, a to moi dwaj synowie, Jeff i Liu". Kiedy już się wszyscy przywitali, Barbara zaprosiła ich na przyjęcie urodzinowe jej syna. Jeff z bratem chcieli odmówić, jednak ich matka wyprzedziła ich, mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną skończyli się rozpakowywać, Jeff poszedł do swojej matki.
"Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, nie jestem już małym, głupim dzieckiem."
"Jeff…" rzekła jego matka, "Dopiero się wprowadziliśmy; powinniśmy pokazać, że chcemy spędzać czas z naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie i koniec." Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał, bo wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś zadecyduje.
Wszedł po schodach do swojego pokoju, usiadł na łóżku i przez pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu... dziwne uczucie, lecz on je zignorował. Pomyślał, że to tylko dziwne uczucie. Usłyszał jak matka woła go, by wziął swoje rzeczy, więc poszedł po nie na dół.
Następnego dnia Jeff zszedł na dół, aby zjeść śniadanie i przygotować się do szkoły. Gdy jadł, znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował. Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły, poszli na przystanek autobusowy. Gdy już byli na przystanku i czekali na autobus nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczyło nad nimi, centymetry nad ich głowami. Obaj od razu odskoczyli. „Hej, co ty robisz?”.
Dziecko "wylądowało" i obracając się do nich, kopnęło deskorolkę tak, aby mogło ją złapać w ręce. Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok młodszy od Jeffa. Ubrany był w koszulkę marki Aeropostale i podarte, niebieskie jeansy.
"No, no, no. Wygląda na to, że mamy świeże mięso.". Nagle pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi ogromny. "Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy się wam przedstawić. To jest Keith.". Jeff i Liu spojrzeli na chudego dzieciaka. Miał tak głupkowatą twarz, że można by od niego oczekiwać pomocników. "A to jest Troy". Spojrzeli na grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu. Ten dzieciak wyglądał jakby nigdy nie ćwiczył i chyba nie mógł kucać.
"I ja…" powiedział pierwszy dzieciak. "…jestem Randy. Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego dzieciaka obowiązuje pewna cena. Chyba mnie rozumiecie?". Liu wstał gotowy do walki, ale Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. "Tsk, tsk, tsk! Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy, ale widzę, że musimy użyć cięższych środków.". Randy podszedł do Liu i wyciągnął mu z kieszeni portfel. Jeffa znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne, piekące. Jeff wstał, ale Liu dał mu znać, żeby usiadł, lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.
"Posłuchaj mały śmieciu, oddaj mojemu bratu portfel albo…!". Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i wyciągnął z niej nóż.
"Oh? I co zrobisz?" powiedział Randy, po czym Jeff dał mu pstryczka w nos. Randy chciał uderzyć Jeff’a w twarz, lecz zanim to zrobił, Jeff chwycił jego pięść i połamał mu nadgarstek. Gdy Randy darł się wniebogłosy, Jeff wyrwał nóż z jego dłoni. Troy i Keith próbowali zaatakować go, lecz on był zbyt szybki. Powalił Randy'ego na ziemię. Keith prawie zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w ramię Keith’a. Keith upuścił swój nóż i upadł na ziemię, krzycząc. Troy spróbował tego samego, lecz Jeff nawet nie potrzebował noża. Uderzył go prosto w brzuch. Troy wymiotując, osunął się na ziemię, a Liu tylko patrzył na Jeff'a z podziwem.
"Jeff, jak t-t-ty t..." tylko to Liu był w stanie wypowiedzieć. Zobaczyli, że jedzie ich autobus i wiedzieli, że obwinią ich za to wszystko, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy biegli, odwrócili się i zauważyli, że kierowca autobusu podbiegł do Randy’ego i innych. Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie mieli zamiaru powiedzieć, co się stało. Tylko siedzieli na lekcjach i słuchali. Liu myślał, że Jeff po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było coś więcej. Coś... mrocznego. To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeff’a, znikło, gdy kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc kogoś, czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi i nie czuł go już w szkole. Nawet, gdy szedł do domu blisko przystanku autobusowego i prawdopodobnie nigdy więcej nie jeździł autobusem, czuł by się szczęśliwy. Kiedy wrócili do domu, rodzice zapytali ich, jak minął dzień. Jeff odpowiedział nieco złowrogim głosem "To był piękny dzień.".
Następnego ranka Jeff usłyszał pukanie do drzwi frontowych. Gdy zszedł na dół, zobaczył dwóch policjantów stojących w drzwiach. Jego matka spojrzała na niego gniewnym wzrokiem.
"Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś troje dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani synu!". Wzrok Jeff'a powędrował na podłogę, pokazując matce, że to prawda.
"Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami.".
"Młody człowieku," powiedział jeden z policjantów, "znaleźliśmy troje dzieci dźgniętych, a jednego z obrażeniami wewnętrznymi. Mamy świadków, że sprawca uciekł z miejsca zbrodni. Więc co masz nam do powiedzenia?". Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji. Mógł powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie było dowodów kto zaczął bójkę. Nie mogli powiedzieć, że uciekali, bo naprawdę tak było. Jeff nie mógł obronić ani siebie, ani Liu.
"Synu, zawołaj swojego brata." Jeff nie mógł tego zrobić od pobicia tych dzieciaków.
"Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać.". Policjanci spojrzeli na siebie i skinęli głowami.
"No, to wygląda na rok w więzieniu...".
"Czekajcie!" krzyknął Liu, trzymając w dłoni nóż. Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.
"To byłem ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!". Liu podwinął swoje rękawy, odkrywając różne zadrapania i siniaki. Wyglądały, jakby były po bójce.
"Najpierw odłóż ten nóż." powiedział jeden z policjantów. Liu rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry i podszedł do policjantów.
"Nie, Liu! Przecież to byłem ja! Ja to zrobiłem!". Po twarzy Jeff'a zaczęły spływać łzy.
"Ah, biedny braciszku. Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie stąd.". Policja zabrała Liu do samochodu.
"Liu, powiedz im! Powiedz im! To ja pobiłem te dzieciaki!". Matka Jeffa położyła ręce na jego ramionach.
"Jeff, proszę cię. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu. Przestań już.". Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później ojciec Jeff'a przyjechał. Widział twarz Jeff'a i wiedział, że coś jest nie tak.
"Synu, co się stało?". Jeff nie mógł nic powiedzieć z powodu płaczu. Jego matka weszła z ojcem do domu, żeby opowiedzieć mu złe nowiny. Jeff został na podjeździe i płakał. Po jakiejś godzinie wrócił do domu. Widział, że rodzice są tak samo zszokowani, smutni jak i rozczarowani. Nie mógł na nich patrzeć. Wolał nawet nie myśleć, co rodzice sądzą o Liu, podczas gdy to była wina Jeff'a. W końcu poszedł spać, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomni o całej sprawie.
Dwa dni później, odkąd wsadzili Liu za kratki, nie było od niego żadnych wieści. Jeff nie miał znajomych do odwiedzenia. Nic tylko smutek i poczucie winy. Aż do soboty, kiedy mama Jeff'a obudziła go z uśmiechniętą, słoneczną twarzą.
"Jeff, dziś jest ten dzień." powiedziała jego matka, odsłaniając zasłony i wpuszczając światło do jego pokoju.
"J-jaki dzień?" powiedział w półśnie Jeff.
"Urodziny Billy'ego.". Po tych słowach Jeff całkowicie się obudził.
"Mamo, ty żartujesz, prawda? Nie myśl, że pójdę na urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak..." zrobił długą przerwę.
"Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie. A teraz ubierz się." powiedziała matka Jeff'a, po czym zeszła na dół, aby się przygotować. Kiedy Jeff wreszcie zmusił się, aby wstać, wziął pierwszą lepszą koszulkę i parę jeansów i zszedł na dół. Zobaczył, że jego ojciec jest ubrany w garnitur, a jego matka w suknię. Zdziwił się, dlaczego ubrali się w takie eleganckie rzeczy na imprezę jakiegoś dzieciaka.
"Synu, to wszystko, w co się ubierasz?" zapytała mama Jeffa. "To lepsze niż takie eleganckie ubrania." powiedział Jeff. Jego matka zignorowała wielką chęć, aby na niego nakrzyczeć i po prostu uśmiechnęła się.
"Jeff, może jesteśmy za bardzo elegancko ubrani, ale może zrobimy na nich dobre wrażenie." powiedział ojciec Jeff'a. Jeff burknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju.
"Ja nie mam żadnych takich "eleganckich" ubrań!" krzyknął ze swojego pokoju.
"Po prostu weź coś." powiedziała jego matka. Przejrzał całą swoją szafę w poszukiwaniu czegoś eleganckiego. Znalazł czarne, dresowe spodnie, które ubierał na specjalne okazje i podkoszulkę. Nie mógł znaleźć koszulki, którą mógłby założyć. Rozejrzał się, ale znalazł tylko koszule w paski i wzorki. Nic, co mógłby założyć z dresowymi spodniami. W końcu znalazł białą bluzę z kapturem i włożył ją.
"Ty w tym idziesz?" powiedzieli razem jego rodzice. Jego matka spojrzała na zegarek. "Nie ma czasu na przebieranki. Chodźmy już." powiedziała, po czym usłyszała jak Jeff z ojcem wychodzą z domu. Razem przeszli przez ulicę do domu Barbary i Billy'ego. Zapukali i ukazała im się Barbara, zupełnie jak rodzice Jeff'a, przesadnie ubrana. Gdy weszli do domu zobaczyli, że tam są tylko dorośli. Żadnych dzieci.
"Dzieci są na podwórku. Jeff, co ty na to, żebyś poszedł je poznać?" powiedziała Barbara.
Jeff wyszedł na podwórko i zobaczył, że było tam pełno dzieci. Wszyscy biegali w dziwacznych, kowbojskich strojach, strzelając do siebie z plastikowych pistolecików. Nagle do Jeff'a podbiegł dzieciak, wręczając mu pistolecik i kapelusz.
"Cześć, chcesz się pobawić?" powiedział.
"Eee, nie. Jestem za stary na takie rzeczy" powiedział Jeff. Dziecko spojrzało na niego miną proszącego szczeniaka.
"Proszę?" powiedziało dziecko. "No dobra." powiedział Jeff. Założył kapelusz, wziął pistolecik i zaczął "strzelać" do innych dzieci. Na początku wydawało mu się to bezsensowne, ale po chwili wydawało mu się nawet trochę fajne. Może to nie było "cool", ale to był pierwszy raz, kiedy choć na chwilę zapomniał o Liu. Jeff bawił się tak, aż usłyszał dziwaczny dźwięk. Dźwięk jeżdżącej deskorolki. Po chwili Randy, Troy i Keith przeskoczyli ogrodzenie na swoich deskorolkach. Jeff upuścił swój plastikowy pistolet i zrzucił kapelusz. Randy patrzył na Jeff'a z nienawiścią w oczach.
"Witaj, Jeff" powiedział Randy. "Mamy parę niedokończonych spraw.". Jeff zobaczył, że Randy ma posiniaczoną twarz."Też tak myślę. Zajebię cię, za to, że wpakowałeś mojego brata za kratki.”.
Randy zdenerwował się. "Oh, bardzo śmieszne, wiesz, że ja i tak wygram. Może skopałeś nam tyłki kiedyś, ale nie dzisiaj." powiedział Randy, po czym ruszył na Jeff'a. Obaj upadli na ziemię. Randy uderzył Jeffa w nos, a Jeff złapał go za uszy i przyłożył mu "z główki", odpychając go od siebie. Po chwili wstali na nogi. Dzieci krzyczały, a rodzice wybiegali z domu. Troy i Keith wyciągnęli z kieszeni pistolety.
"Niech nikt nie przerywa, bo polecą flaki!" powiedzieli. Randy wyciągnął nóż i wbił go w ramię Jeffa.
Jeff wydarł się wniebogłosy i upadł na kolana. Randy bezlitośnie kopał go w twarz. Po trzech kopach Jeff chwycił nogę Randy'ego i przekręcił ją, co spowodowało, że upadł na ziemię. Jeff wstał i poszedł w kierunku tylnych drzwi. Troy chwycił go.
"Potrzebujesz pomocy?". Chwycił Jeffa za kołnierz i przerzucił go przez drzwi. Gdy Jeff próbował wstać, Randy powalił go na ziemię, i kopał go tak długo, aż zaczął kasłać krwią.
"No dawaj Jeff! Walcz ze mną!". Przeciągnął Jeff'a do kuchni. Randy widząc butelkę wódki na stole, roztrzaskał ją na głowie Jeff'a.
"Walcz!". Randy przeciągnął Jeff'a do salonu.
"No dalej Jeff! Spójrz na mnie!". Jeff podniósł wzrok. Jego twarz była cała zakrwawiona. "To ja wpakowałem twojego brata za kratki! A ty będziesz siedział i pozwolisz mu tam gnić przez cały rok! Powinieneś się wstydzić!". Jeff zaczął się podnosić.
"Oh, wreszcie zacząłeś się podnosić.". Jeff już wstał. Na jego twarzy była krew i wódka. Znowu doznał tego dziwnego uczucia, ale wcześniej nie było tak silne. "Wreszcie. Wstał!" krzyknął Randy i pobiegł z zamiarem zaatakowania Jeffa. To wtedy to się zdarzyło. Coś w Jeffie pękło. Jego psychika została całkowicie zniszczona, racjonalne myślenie znikło. Jedyne, co teraz potrafił, to zabijać. Chwycił Randy'ego i z dużą siłą rzucił nim o ziemię. Stanął nad nim i z ogromną siłą uderzył go prosto w serce, które się zatrzymało. Kiedy Randy próbował złapać oddech, Jeff bił go. Cios za ciosem. Krew tryskała z jego ciała, aż złapał ostatni oddech i umarł.
Każdy teraz patrzył na Jeffa. Rodzice, płaczące dzieci, nawet Troy i Keith, którzy niewiele myśląc, wycelowali bronie w Jeffa. Jeff widząc wycelowane w niego pistolety, pobiegł schodami na górę. Kiedy biegł, Troy i Keith otworzyli do niego ogień, lecz każdy strzał pudłował. Troy i Keith pobiegli za Jeff'em. Kiedy wystrzelili ostatnie naboje, Jeff skradając się, wszedł do łazienki. Chwycił stojak na ręcznik i wyrwał go ze ściany. Do łazienki wtarli Troy i Keith z nożami w dłoniach.
Troy podbiegł z nożem do Jeffa, który uderzył go stojakiem na ręcznik w twarz. Troy bezwładnie opadł na ziemię, więc zostali tylko Jeff i Keith. Keith był bardziej zwinny, więc kiedy Jeff wymachiwał stojakiem, Keith wyrzucił nóż i chwycił Jeffa za szyję. I rzucił nim o ścianę. Z górnej półki spadł na nich wybielacz. Palił ich obu i obaj zaczęli krzyczeć. Jeff wytarł oczy najlepiej jak mógł. Kiedy Keith jeszcze krzyczał z bólu, Jeff wziął z powrotem do ręki stojak na ręczniki. Celnie rozwalił metalowym stojakiem głowę Keith'owi. Kiedy Keith już leżał zakrwawiony na ziemi, towarzyszył mu złowieszczy uśmiech.
"Co w tym takiego śmiesznego?!" zapytał Jeff. Keith wyciągnął zapalniczkę i włączył ją. "To," powiedział, "że jesteś pokryty wybielaczem i alkoholem.". Jeff szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, a Keith rzucił na niego zapalniczkę. Alkohol i wybielacz w kontakcie z ogniem wybuchły. Gdy alkohol zwęglił jego skórę, wybielacz ją wybielił. Próbował się ugasić, lecz nic nie pomagało. Jeff darł się w niebogłosy. Alkohol sprawił, że był chodzącym płomieniem. Wyszedł na korytarz i spadł ze schodów. Wszyscy krzyczeli, gdy zobaczyli Jeff'a, ledwo żywego, płonącego człowieka. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była jego matka, która próbowała go ugasić. Wtedy stracił przytomność.
Kiedy Jeff się obudził, poczuł, że ma bandaże na twarzy. Nic nie widział, ale czuł, że ma je również na ramieniu i szwy na całym ciele. Próbował wstać, lecz uświadomił sobie, że ma w ramieniu jakąś rurkę. Wtedy przybiegła pielęgniarka.
"Myślę, że jeszcze nie powinieneś wstawać." Powiedziała, kładąc go z powrotem na łóżku i poprawiając rurkę w jego ramieniu. Jeff usiadł. Nic nie widział. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Po długich godzinach usłyszał swoją matkę.
"Kochanie, jak się czujesz?" zapytała. Jeff nie mógł odpowiedzieć. Jego twarz była zakryta bandażami, więc nie mógł w ogóle mówić. "Kotku, mam wspaniałe wieści. Po tym wszystkim policja uznała za winnego Randy’ego i powiedziała, że zwolni Liu". Jeff wstał jak najszybciej potrafił, lecz przypomniał sobie, o rurce w jego ramieniu. "Liu wyjdzie jutro, będziecie mogli znowu być razem.".
Matka Jeff'a uścisnęła go i pożegnała się. Przez następne tygodnie Jeff był odwiedzany przez rodzinę.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zdejmowania bandaży. Jego rodzina niecierpliwiła się. Czekali aż doktor usunie ostatni bandaż zakrywający jego twarz.
"Miejmy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać." powiedział doktor, ściągając bandaż z twarzy Jeff'a.
Matka Jeffa krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem patrzyli z obrzydzeniem.
"C-co się stało z moją twarzą?" zapytał Jeff, po czym wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Spojrzał w lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz była... okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni, jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej twarzy. Była teraz szorstka. Spojrzał na swoją rodzinę, a potem znowu w lustro.
"Jeff..." powiedział Liu. "Ona wcale nie jest taka zła...".
"Nie jest taka zła?!" zapytał Jeff. "Ona jest perfekcyjna!". Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyła, że jego lewe oko i ręka drgały.
"Uh... Jeff, dobrze się czujesz?".
"Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy! Ha ha ha ha haaaaaaa! Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!". Nie mógł przestać się śmiać. Pogładził znowu swoją twarz i spojrzał w lustro. Co to spowodowało? Więc, pamiętasz jak Jeff i Randy walczyli? Coś w jego umyśle, w jego psychice, pękło. On teraz był tylko szaloną maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym nie wiedziała.
"Doktorze," zapytała mama Jeffa. "czy mój syn ma... No wie pan... w porządku w głowie?".
"Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po paru tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny.".
"Dobrze, dziękuje doktorze.”. Matka Jeffa spojrzała na niego „Jeff, kotku, wracamy do domu.".
Jeff oderwał twarz od lustra. Jego twarz dalej miała ten straszny uśmiech. "Dobrze mamo. Ha ha haaaaaaaa!". Matka spojrzała na niego i wzięła za ramiona i poszła z nim po ubrania.
„To ubrania, w których przyszedłeś.” powiedziała pielęgniarka z recepcji. Matka Jeffa spojrzała na czarne, dresowe spodnie i białą bluzę z kapturem, które miał na sobie jej syn. Teraz były czyste. Nie było na nich krwi, a dziury były zaszyte. Mama Jeff’a wróciła do pokoju i podała mu ubrania. Potem wszyscy wyszli, nie wiedząc, że to ostatni dzień ich życia.
Później tej nocy matkę Jeff'a obudził dźwięk dochodzący z łazienki. Tym dźwiękiem był płacz. Powoli weszła do łazienki, aby zobaczyć co się dzieje. Ujrzała potworny widok. Jeff trzymał nóż i wycinał uśmiech na jego policzkach.
"Jeff, co ty robisz?" zapytała.
Jeff spojrzał na matkę "Mamusiu, nie mogłem się ciągle uśmiechać. To po chwili bolało. Ale teraz mogę się uśmiechać wiecznie.". Matka Jeffa zobaczyła jego oczy, okrążone w czerni.
"Jeff, twoje oczy!". Jego oczy wyglądały, jakby nie miały się nigdy zamknąć.
"Nie mogłem widzieć mojej twarzy. Moje oczy zamykały się ze zmęczenia, więc spaliłem swoje powieki, więc teraz będę mógł wiecznie widzieć siebie, moją nową twarz". Jego matka powoli zaczęła się wycofywać, widząc, że jej syn postradał zmysły. "Co się stało, mamusiu? Czyż nie jestem piękny?!".
"Jesteś synku.” powiedziała. „ P-pozwól mi pójść do tatusia, żeby mógł zobaczyć twoją nową twarz.". Matka wbiegła do sypialni, budząc ojca. "Kotku, weź broń. Nasz...". Zaniemówiła, gdy zobaczyła w progu Jeff'a trzymającego nóż.
"Mamusiu. Okłamałaś mnie.". To ostatnie słowa jakie usłyszeli, zanim Jeff ruszył na nich i zadźgał.
Liu obudził się od tych dźwięków. Nie słyszał nic więcej, więc zamknął oczy i próbował zasnąć, lecz ogarnęło go dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. Kiedy się obrócił, Jeff zatkał jego usta ręką. Jeff powoli wyciągnął nóż, gotowy poderżnąć mu gardło. Liu próbował się wyrwać.
"Ciiiiiiiiii, idź spać." powiedział Jeff.
Źródło: http://psychonaito.deviantart.com/art/Jeff-The-Killer-387550232
poniedziałek, 3 listopada 2014
Witajcie :
Jeszcze mój komputer nie został naprawiony, ale mogę do was pisać dzięki tabletowi. Parę ogłoszeń, czyli mój ask : http://ask.fm/ZuzannaMell . W tym wpisie przyszedł czas na trochę moich ``dzieł``, więc życzę miłego czytania :
Źródło: stylowi.pl
*
Taniec- odbieganie od szarości dnia codziennego
Źródło : stylowi.pl
*
Najgorszy widok to widok niespełnionego marzenia, rozbitego przez kogoś na kawałki. ..
*
Taniec to sposób wyrażania emocji, których i tak nikt nie zrozumie
*
Ćwicz, mimo potu i łez, aby ci którzy nie wierzyli w ciebie zobaczyli jak wygrywasz, jak spełniasz swoje marzenia. Nie daj sobie wmówić " Nie dasz rady ", bo jeśli wierzysz, nic nie stanie ci na drodze...
*
Czerń - kolor skrywania emocji, często szczęścia, skrywania go bardzo głęboko, pod bólem
*
Zmorą śmierci jest życie,
pełnią życia jest śmierć
*
Śmiech jest początkiem tragedii
*
Na krawędzi codziennego życia,
serce me jedną stopą staje
ponad wszechświatem
jeszcze w dobro wierzących
*
Jest taki etap , że to zaczyna boleć
Jest taki etap , że to zaczyna boleć
nie twoje uczucia,
bo nic nie czujesz
to co widzisz
to co słyszysz
to wszystko
boli..
*
Inna.
Czy inna znaczy zła ?
Przecież każdy człowiek jest "inny"
może tak, lecz ludzie
chcą być tylko swoimi klonami
nic więcej..
(cytat z "Alicji w krainie rzeczywistości", opowiadania, może kiedyś książki mojego autorstwa, która jeszcze nie została udostępniona)
*
Jestem powietrzem,
które zbiera się w huragan,
a czasem cichnie
Powietrzem,
które wyrywa drzewa,
lecz którego czasem nie ma.
Jestem powietrzem,
które słyszy każdy szept,
lecz nie chcę nic słyszeć.
Jestem powietrzem,
którego nikt nie widzi,
albo nie chce zobaczyć.
Powietrzem,
które jest ważne,
ale które każdy ignoruję
Powietrzem,
które jest,
lecz którego czasem braknie
(żywioły część I - powietrze )
*
(Miłość) Czy ja wiem ? Wiem tyle, że boli. Jestem dobrą obserwatorką, i za każdym razem gdy ją poczułam, bolała. Wiem, że jest piękna, podobno, słyszałam, widziałam, miejscami przeszywa ją ból, lecz czego nie robi się dla miłości ? Wiem, że jest fałszywa, wydaje nam się że kochamy, lecz koniec końców tracimy nadzieję. Wiem, że jest, jeśli jest. To dlaczego JA nigdy nie byłam i nie jestem jej świadoma ?
( Dedyk dla osoby z którą wtedy pisałam, proszę Różo <3 )
niedziela, 2 listopada 2014
Wielki powrót- czyli czemu tak długo nic nie było
Witajcie potworki!
Wiem, ze dawno nic nowego się nie pojawiło. Przyczyna takiego stanu jest taka, że teraz przypada kolej Aisling, a jej się komputer zepsuł i po prostu nie ma jak. Kolejny wpis pojawi się jak tylko jej naprawią. Ponad to ustaliłyśmy, że będą pojawiać się co najmniej 2 notki na miesiąc. Jedna moja druga jej. Oczywiście jeżeli znajdziemy czas może pojawić się ich więcej.
Irs
Wiem, ze dawno nic nowego się nie pojawiło. Przyczyna takiego stanu jest taka, że teraz przypada kolej Aisling, a jej się komputer zepsuł i po prostu nie ma jak. Kolejny wpis pojawi się jak tylko jej naprawią. Ponad to ustaliłyśmy, że będą pojawiać się co najmniej 2 notki na miesiąc. Jedna moja druga jej. Oczywiście jeżeli znajdziemy czas może pojawić się ich więcej.
Irs
Subskrybuj:
Posty (Atom)